piątek, 5 października 2007

Wydarzenia polonijne październik 2007r.

_________________________________________________________

Kliknij - powiększy się!
__________________________________________________________

WSZYSCY SPOTYKAMY SIĘ 17 listopada!!!

NA WIELKIM BALU RADIA 2000FM

Z OKAZJI 15-LECIA ISTNIENIA.

Kliknij na plakat - powiększy się, przeczytasz wszelkie informacje!
_________________________________________________________

Uwaga!!! Sesja zdjęciowa z ANNĄ SROKĄ,
na Fotogalerii radia 2000FM.





Autor sesji: Tomek Koprowski

______________________________________________________

Przesypani, zasypani, rozsypani… Marek Baterowicz

Pisał Stanisław Vincenz, że od drugiej wojny światowej nad Europą Centralną pojawiło się widmo nomadyzmu… Kto przeżył tamte lata, wie najlepiej jak bardzo prawdziwe jest to spostrzeżenie. Obok Holokaustu narodu żydowskiego i ludobójstw innych narodów, a w tym polskiego (a 14 września minęła znowu rocznica Polskiego Holokaustu ustanowiona przez Radę Polonii Świata w Sopocie w 1997 r.), ludzi przesiedlano tysiącami, a w sumie milionami. Prekursorem tych wywózek był oczywiście Stalin, deportując całe narody na Daleki Wschód jak, na przykład, opróżniając półwysep krymski z Tatarów… A Polaków ze Lwowa i kresów wysyłając w bydlęcych wagonach na Syberię, co działo się zimą i w tych wagonach „niemowlęta zamarzały matkom przy piersiach”… Przy węzłowych stacjach z pociągu wyrzucano trupy dzieci i dorosłych, które chowano w zbiorowych dołach przy torach kolejowych jak opisywał to Włodzimierz Odojewski. Rozsypani, zasypani… Jak w Katyniu i w innych miejscach kaźni…

Polegli w uścisku bolesnym
rąk skrępowanych w krzyku –
stłumionym kulą o poranku śmierci –
gdy brzozy nuciły „Wróć Jasieńku wróć…”
I w brzasku ciszy potężniał ich chór…

A po wojnie zaczęto ludzi przesypywać – tysiącami! Z reguły ze wschodu na zachód, bo tak przesunięto nam granice za uroczystym błogosławieństwem Wielkiej Trójcy z Jałty… Ten niesłychany wyrok historii nie mieści się w żadnych kategoriach moralnych.

Polscy lotnicy ocalili Anglię (30% zestrzelonych samolotów Luftwaffe!), lecz sprzedano nas wraz z połową Europy Stalinowi! Był to również ogromny błąd strategiczny Zachodu, ponieważ stworzył imperium sowieckie, a następnie wywołał wyścig zbrojeń i zimną wojnę… A tysiące ludzi w Polsce skazał na śmierć, na emigrację czy na zsyłki do łagrów, które trwały do roku 1947… Ale przeważnie wieziono ludzi na zachód. Ocaleni jeszcze mieszkańcy Lwowa znaleźli się na Ziemiach Zachodnich (Odzyskanych!), a zwłaszcza we Wrocławiu. Przesypani…

Na zachód przewieziono też część ludności ukraińskiej oraz Łemków. Na wschód wracali z Europy Zachodniej tylko naiwni, by potem paść ofiarą prześladowań, więzienia a także egzekucji… Ostrożniejsi Polacy woleli emigrować nawet na antypody, byle tylko uniknąć czerwonego totalitaryzmu. By uniknąć ryzyka prześladowań w PRL-u, szukali obozów dla „displaced persons” ( tzw. dipików), a później dawali się „przesypywać” nawet za oceany… Obie Ameryki, Australia, Nowa Zelandia… I była to mądra decyzja, uniknęli bestialskiej dyktatury komunistów, a był to w dodatku reżim służący Kremlowi.

Ustanowienie tego reżimu ułatwiła klęska Powstania Warszawskiego, ponieważ w tej nierównej bitwie Niemcy rozbili trzon Armii Krajowej, będącej ostoją Państwa Podziemnego. I potem nie było komu stanąć przeciwko Sowietom. Generał Anders uważał to powstanie za horrendalny błąd z punktu widzenia wojskowego, a z moralnego - za zbrodnię, za którą należało stawiać pod sąd. W ostatnim wywiadzie generał Anders mówił: „Począwszy od carskiej podchorążówki, a skończywszy na francuskiej Szkole Wojennej, uczono mnie, że akcję bez najmniejszej szansy powodzenia należy odwołać, zwłaszcza gdy wchodzą w grę straty w ludności cywilnej. W lipcu 44 namawiałem Sosnkowskiego, by dał zakaz Powstania. Odpowiedział : oni mnie nie posłuchają, posłuchają Mikołajczyka(…) Z Sosnkowskim była ta trudność, że nie miał doświadczenia dowódczego na wszystkich szczeblach…” – kończył Anders. Można dodać, że Powstanie stało się jakby samobójstwem Warszawy, śmiertelną pułapką dla tysięcy ludzi… Zginęło około 180 tysięcy ludności cywilnej, a ponad 25 tysięcy żołnierzy (w tym ponad 17 tys. żołnierzy AK), a w mieście zburzono i spalono 80% budynków… Straty w dziedzinie kultury również były ogromne. W opustoszałej stolicy Rosjanie mogli swobodnie instalować swój nieludzki reżim, czerwony totalitaryzm zajął miejsce brunatnego…
I po tragedii Powstania znowu tysiące „rozsypanych” po kraju, obozach a wreszcie po całym świecie… Na tym nie kończą się dzieje „rozsypanych” czy „przesypanych” poza granice Ojczyzny.

Szczególnie wielki exodus nastąpił w latach 1980/81, latach ruchu „Solidarności”… Nowe tysiące emigrantów jechało w świat… Jedni zdążyli przed ogłoszeniem stanu wojennego, inni mieli pecha. 13 grudnia zaskoczył ich w kraju, co opóźniło im wyjazd, nieraz o kilka lat. Niektórzy wyjeżdżali z paszportem w jedną stronę, reżim wolał pozbyć się co bardziej aktywnych działaczy „Solidarności” i opozycjonistów.
Były to nowe pokolenia „rozsypanych” po całej planecie, niejednokrotnie Ojczyznę opuszczały całe rodziny… A po roku 1989 nie odnotowano masowych powrotów, ile razy można przesadzać stare drzewa ??

A zresztą nie wszyscy byli przekonani co do istoty zmian po 1989, ich sceptycyzm potwierdził rozwój wypadków. Proces reform w III RP był hamowany przez układ okrągłostołowy, który ocalił wiele reliktów z PRL-u. Jeszcze teraz, w osiemnaście lat po tzw. upadku komunizmu, okazało się, że w urzędach III RP pracują (tzn. manipulują) byli towarzysze… Instytut Pamięci Narodowej ujawnił, że w Trybunale Konstytucyjnym są dwaj sędziowie o przeszłości mało chwalebnej, byli związani z UB… Nic dziwnego, że taki Trybunał zablokował ustawę o lustracji! A to z kolei zatrzymało budowę IV RP…

Nie dość że w Jałcie sprzedano nas na pół wieku w jarzmo komunizmu, dzisiaj jeszcze nie możemy wydobyć się z tej mogiły ani zrobić porządku we własnym domu. Najpierw nie zgodziła się na to Magdalenka, a teraz wpływowe lobbies nawet na Zachodzie próbują powstrzymać proces oczyszczenia, pomagając w tym siłom starego porządku w III RP. Jak dobrze, że my – dzisiaj „przesypani” czy „rozsypani” po całej planecie możemy oglądać to widowisko z daleka…

Odległość osłabia stress wywołany tym żenującym spektaklem.

Marek Baterowicz
__________________________________________________________

Elżbieta Szczepańska

W dybach debat, czyli przedwyborcze utuskiwania

W przedwyborczym kotle wrze i kipi. Piana kampanii zalewa nieuzbrojone mózgi potencjalnych wyborców. Ze wszystkich niezlustrowanych mediów kapie personalnym jadem, tanią polityczną demagogią i sensacjami, trzymanymi w partyjnym rękawie na czarną godzinę. Kampania wyborcza jest krótka, zatem jest ostra i bezpardonowa. Trwa przecież kolejna bitwa o Polskę. Kto wie może ta właśnie jest z tych bitew najważniejszą ?

Zaroiło się od wrzaskliwych demiurgów, powiało grozą. W dybach telewizyjnych debat wiją się jak piskorze, przywódcy partii politycznych Polski poMagdalenkowej. Niedobitki i wasale transformacyjnej formy państwowości naszego kraju, tej „oczywistej oczywistości”. To chore i wątłe dziecię, reglamentowanej Polakom demokracji, dzielnie walczy o przeżycie. I nie ma się czemu dziwić. Jego rodzicami byli przecież działacze okiełznanej i zdalnie sterowanej „konstruktrywnej” opozycji i zahartowani w bojach o władzę komunistycznyni ludzie
„honoru”. Zjednoczeni i przegrupowani desperacko i wszelkimi siłami, starają się odzyskać władzę, która w roku 2005 wymknęła się spod ich kontroli.

Prasa, radio i telewizja od rana do nocy bombardują nas mrożącymi krew w żyłach relacjami z październikowego wyścigu na parlamentarne pokoje. Z ostatnich doniesień wynika, że PiSowi opadło, PO stoi już od piątku, PSL wciąż rośnie, a LiD twardo się trzyma. Jesteśmy świadkami ważnych historycznych wydarzeń, brutalnej politycznej walki i zbiorowej histerii podsycanej przez media śliniące się do każdej sensacji.

Po osiemnastu latach na murawie politycznego boiska stanęły naprzeciw siebie, wzbogacone licznymi transferami, dwie drużyny grające kiedyś w barwach „Solidarności”. Prawdziwe oblicze jednego z zawodników, który zmienił ostatnio barwy klubowe, marszałka Senatu Bogdana Borusewicza można poznać bliżej po obejrzeniu wywiadu z Ewą Kubasiewicz- Houée zatytułowanym ”Pod prąd”, a zamieszczonym na wirtynie internetowej miasta Wrocław.
http://www.miastowroclaw.pl/video.php?r=med&nr=14&id_watek=23

Sponsorzy polskiej demokracji
W tumulcie i kurzu wzajemnej wyborczej kopaniny dochodzi do wielu zagrań nieczystych i celowo zadawanych brutalnych faulów poniżej politycznego pasa. Żadna z drużyn już nie pamięta, że proces krystalizowania się polskiej sceny politycznej trwa dopiero 18 lat. I tak jest u nas lepiej niż na Ukrainie, gdzie walkę na śmierć i życie toczą „Pomarańczowi” i „Niebiescy”. W innych krajach na świecie proces demoratycznego wykrystalizowywania się demokratycznych struktur państwa i systemów partyjnych trwał całymi latami, średnio od 70 do 150 lat. W wielu krajach na świecie jeszcze się nie zaczął, bo są one wciąż rządzone przez tyranów i wojskowe dyktatury, vide Burma.( „Widmo Kabotynów krąży po kraju” http://www.abcnet.com.pl/).

Zanim jednak potępimy polityków za brak ogłady i niską jakość merytoryczną swoich wystąpień, warto zwrócić uwagę na fakt, że nie wszystkim z nich dane było wziąć udział w szkoleniach i kursach, organizowanych i fundowanych przez Open Society Institute - Georga Sorosa. A wydano na te szkolenia niemało. Jak bowiem wynika z Raportu, przygotowanego przez the Democracy Network Project dla U.S Agency for International Development, pomiędzy lutym 1995, a lipcem 1998 na uczenie Polaków demokracji, darczyńca przeznaczył w pierwszym etapie US $ 706.626, w drugim US$ 706.119, w trzecim US $ 428.800. http://www.aed.org/ToolsandPublications/upload/DemNetPoland_Final.pdf

Większość organizacji korzystających z tych funduszy przestała już istnieć, ale najważniejsi i najgłośniejsi gracze biorący dziś udział w politycznej grze po lewej stronie boiska, to dzieci PRL-u. Na tych właśnie szkoleniach przekuwano podwórkowych przywódców, na polityków liberalnych. Byli wśród nich dawni działacze PZPR, jej przystawek i giętcy wasale Lecha Walęsy. To oni, odrestaurowani, przemalowani i zamerykanizowani wywijają teraz piruety na polskiej scenie politycznej. W ramach tego programu sfinansowanych zostało 500 artykułów zdalnie sterowanej prodemokratycznej propagandy, opublikowanych, w ciągu tylko trzech lat, w ...„Gazecie Wyborczej”. Na takich właśnie szkoleniach zawiązywały się liberalne związki nieformalne partyjnych działaczy i przyszłych polityków z przedstawicielami „zagranicznego” biznesu.

Zsowietyzowany umysł w amerykańskiej przeróbce jest tworem i pokracznym i śmiesznym. To jak „kalasznikow” w łapach goryla. Można walczyć o władzę i polityczne wpływy, ale czy koniecznie trzeba przy tym ujawniać milionom Polaków w kraju i poza nim swoje rażące braki w elementarnej politycznej kindersztubie, przypudrowane expresowym i tanim telewizyjnym marketingiem?
No cóż, takie mamy „Rzeczypospolite, jakie było ich młodzieży chowanie”, a przecież wszyscy jesteśmy dziećmi PRL-u, dzięki Bogu, że tylko u niektórych to pochodzenie widać, słychać i czuć.

Dirty Donald
Punktem kulminacyjnym przedwyborczych politycznych debat był telewizyjny pojedynek premiera J. Kaczyńskiego z panem D. Tuskiem.
Pan Tusk - przewodniczący Platformy Obywatelskiej, po 18 latach terminowania u boku takich bosów jak TW „Bolek” i TW „Belch”, nie ukrywa, że nadszedł jego czas, aby zostać premiererm. Czuje, że został do tej misji dobrze przygotowany i „...dziś (jak nigdy dotąd) gotowy jest do drogi”.

Szlak bojowy studenta Dodka wiódł przez studenckie strajki, zadymy, zbijanie pieniędzy w studenckiej spółdzielni pracy „Świetlik”, podpalaniu „trawki”(jak twierdzą nieżyczliwi) i agitowaniu do wyprzedawania polskich przedsiębiorstw za bezcen oraz fraternizowaniu się z nomenklaturowymi przechrztami od uwłaszczania masy spadkowej PRL–u. Jednym z nich był - przyjmujący na 18 piętrze sławnego hotelu Mariott - milioner Witold Kubiak, właściciel firmy Batax (patrz raport WSI), który teraz zbija krocie na franczyzie (sprawdzona metoda robienia interesów www.franchising.info.pl ).

Tylko w ciągu ostatnich dwóch lat p. Tusk otrzymał za wierną służbę narodowi polskiemu 434.890 zł, zaliczył 18 parlamentarnych wystąpień co oznacza, że jedno jego wystąpienie kosztowało podatników 24.160 tysięcy.
I tak powinno być, im lepszy i bardziej doświadczony aktor, tym większą powinien otrzymywać gażę. Pan Tusk od dawna zdradzał swoje aktorskie talenty. Mogliśmy się o tym przekonać w filmie Jacka Kurskiego pt. „Nocna zmiana”
http://video.google.pl/videoplay?docid=2185058413755445485

Tak się składa, ze już ta krótka rólka, zagrana w 1992 zapewniła mu dożywonie miejsce w historii postkomunistycznej Polski.

„Polskość..., pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze”
Interesująco też wypadł monolog pana T, opublikowany przez miesięcznik Znak „...husarie i ułani, powstańcy i marszałkowie, majaczą Dzikie Pola i Jasna Góra, dziejowe misje, polskie miesiące, zwycięstwa i klęski. Zwycięstwa?
Jak wyzwolić się z tych stereotypów, które towarzyszą nam niemal od
narodzenia, wzmacniane literaturą, historią, powszechnymi resentymentami?
Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten
wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych
urojeń? Polskość to nienormalność - takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu.
Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia,
pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze, wrzuciły na moje barki brzemię,
którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać... Piękniejsza od Polski jest
ucieczka od Polski, tej ziemi konkretnej, przegranej, brudnej i
biednej. I dlatego tak często nas ogłupia, zaślepia, prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem."
("Znak” nr 11—12 z 1987r. str. 190).

Po takim dictum nikogo nie powinna dziwić medialna partyzantka zastosowana przez Tuska w pojedynku z premierem. Mam jednak nadzieję, że przez przypadek i nieświadomie p.Tusk posłużył się w tej debacie metodami, które w cywilizowanym świecie polityki są zakazane, a to z tego powodu, że ich jedynym celem jest tylko i wyłącznie psychologiczne unicestwienie politycznego przeciwnika. Podobne metody były wykorzystywane w psychicznym pastwieniu się nad więźniami politycznymi, a ostatnio zastosowane były wobec osób oskarżonych o terroryzm.

Psychologia i broń medialnego rażenia
Jak dotąd żaden z polskich psychologów nie zwrócił uwagi na nieetyczne wykorzystywanie strategii psychologicznego manipulowania ludźmi do sadystycznego deptania godności i unicestwiania poczucia wartości bezbronnych ludzi. Nota bene, psychologiczne gremia dotąd nie raczyły odnotować i zareagować na wiadomość o wieloletniej współpracy ze służbami reżimu komunistycznego znanego polskiego psychologa, profesora Janusza Reykowskiego (IPN http://katalog.bip.ipn.gov.pl/ ).

Przykładem innego nadużycia psychologii w politycznych rozgrywkach jest wypowiedź znanego polskiego psychoterapeuty Wojciecha Eilelbergera, jaką pod tytułem „Upokorzeni bronią się PiSem” opublikowano w 40 numerze tygodnika „Przekrój”. Ten znany terapeuta w sposób wyjątkowo perfidny i tendencyjny, posługując się jedną z typologi psychologicznych, bez jakiekokolwiek merytorycznego i empirycznego uzasadnienia twierdzi, że ci, którzy identyfikują się z ideologią i programem tej partii, to ludzie „...którzy w jakimś okresie swego życia często doświadczali upokorzeń. Byli narażeni na sytuacje, które zagrażały ich poczuciu godności osobistej, ludzkiej, (...) dorastają w środowisku, w którym przemoc podniesiona jest do rangi cnoty, w którym panuje nietolerancja dla inności i niespójność norm moralnych, (...) ludzie ci muszą się dostosować do tej sytuacji i sprawiają sobie bardzo grubą skórę, odcinają się od swojej przyrodzonej wrażliwości, muszą się utwardzić, usztywnić. Generalnie wyrastają na ludzi z tak zwanym silnym rysem psychopatycznym”.

Nie wiem, co upoważnia p. Eichelbergera do takiej niesprawiedliwej generalizacji i celowo negatywnej oceny wydanej wobec innych ludzi tylko dlatego, że ich poglądy polityczne różnią się od jego własnych. Zastanawiam się także, czy jednak jako terapeuta nie mógłby zachować się wobec tych „innych” bardziej empatycznie i przez chwilę pomyśleć, jakie reperkusje będą miały jego słowa wypowiedziane z wyżyn autorytetu? Jak poczują się ci wszyscy, którzy tylko dlatego, że wierzą w Boga, mają określone zasady i standardy moralne, czują się Polakami i patriotami, zostali zaszufladkowani, odstawieni na dolną półkę i przypięto im etykietkę psychopatów?

Czego Donald Tusk się boi?
W przypadku Donalda Tuska doświadczenie zawodowe podpowiada mi tezę: powodem jego agresywnego zachowania jest głęboko ukrywany lęk. Zdaję sobie sprawę, że ludzie, którzy lubią niszczyć innych ludzi i traktują ich instrumentalnie, najczęściej atakują wtedy, gdy się boją. Wówczas mają do wyboru dwie opcje albo Flight (uciekaj) albo Fight (walcz).
Nie wiem czego się boi Donald Tusk, ale mam przed sobą wydanie poradnika politycznego dla młodego aktywisty politycznego w Australii. Poradnik ten, przeznaczony do użytku wewnętrzego, został wydany przez tzw. Young Labor, czyli młodzieżowkę, bedącej obecnie w opozycji Partii Pracy (Labor Party).

W poradniku tym moją uwagę przykuły szczegółowo opisane „zasady medialnego zniszczenia politycznego przeciwnika w czasie politycznej debaty”. Oto one: 1. Create a climate of intimidation (kreowanie atmosfery zastraszenia) 2. Create a sense of crisis (kreowanie wrażenia kryzysu - zagrożenia) 3. Present your oponent as incompetent person (przedstaw swojego przeciwnika jako osobę niekompetentną) 4. Attack opponent’s personal qualities, life style, presence, lack of skills or abilities (atakuj cechy osobowości swojego oponenta, jego styl życia, to czego nie umie robić i brak zdolności) i 5. Control language of the debate use of negative adjectives the more the better, ask lot’s of short questions, use numbers statistics, ask for numbers and statistics, use negative associations (kontroluj język debaty, używaj negatywne przymiotniki, im więcej tym lepiej, zadawaj dużo krótkich pytań, wprowadzaj negatywne skojarzenia) itp... itd.

Analizując przebieg debaty Kaczyński –Tusk wyraźnie widać było, że p. Trusk nie tylko kontrolował debatę, narzucił jej styl i język, ale też kontrolował publiczność i dziennikarzy. Przyznać trzeba, że dobrze go przekszkolono na przyspieszonych kursach psychologicznej manipulacji i socjotechniki fundowanych w latach 1995-1998 przez Open Society Insitute.

Dlaczego kocham Polskę?
Ucieszyło mnie ogromnie, że obaj debatujący panowie kochają Polskę, bo ja też ją kocham. To moja ojczyzna. Są w niej groby moich rodziców, zostawiłam w niej rodzinę i przyjaciół. Od 20 lat mieszkam w Australii. Z pracy mnie zwolniono „bo nie dawałam gwarancji wychowania młodzieży w duchu socjalizmu”. Pierwszy sekretarz POP PZPR, który załatwił mi ten wilczy bilet, wówczas docent, jest dzisiaj szanowanym profesorem. Służba Bezpieczeństwa 17 razy zatrzymywała mnie z jedenastomiesięcznym dzieckiem. Dyspozycyjnym funkcjonariuszom nie przeszkadzał fakt, że byłam w ciąży z drugim dzieckiem. Esbecy, którzy uatrakcyjniali mi życie, mają prywatne firmy, pełnią ważne funkcje we władzach samorządowych pomagdalenkowej ojczyzny lub żyją sobie spokojnie na zasłużenie wysokich emeryturach. Pan Wałęsa nazwał mnie dezerterem. Za włączenie się w akcję na rzecz lustracji zostałam wyklęta przez tzw. „zorganizowaną” Polonię i potępiona przez marszałka Borusewicza. Moja córka swoje pierwsze kroki postawiła w więzieniu, czekając na widzenie ze swoim ojcem, skazanym za nielegalną działalność opozycyjną na 6 lat więzienia. W czasie jednego z przesłuchań dostałam krwotoku, kilka tygodni później nieznany sprawca spowodował wypadek. Moją drugą córeczkę dostałam w pudełku po butach. Jej dane personalne(nazwisko i trzy imiona) są na liście Wildsteina. Przez 16 lat pomagałam finansowo przyjaciołom, którym nie było z Walęsą po drodze. Dopiero rok 2005 przyniósł pozytywne zmiany w ich życiu.

Dlatego chciałabym aby PiS wygrał te wybory, bo wierzę, że tylko ta partia może wyrugować z polskiego życia politycznego relikwie postkomunizmu i wyeliminuje ludzi nieuczciwych, o rękach i umysłach splamionych kolaboracją z komunistycznym aparatem represji. Zdaję sobie sprawę, że polityka to brudna sprawa, że często musimy zaakceptować wydarzenia i sytuacje, które są odmienne od naszych oczekiwań. Jestem jednak przygotowana, na pogodzenie się z faktem przegrania przez PiS i tych wyborów.

Tak czy inaczej, każdy Polak może przez nikogo nieprzymuszany wziąć w nich udział. O to przecież chodziło, między innymi tym wszystkim, którzy wychodzili na ulice polskich miast w 1956, 1970, 1976 i 1980. O to walczyłam ja sama od 1977 do 1987, za walkę o prawo wyboru naszych przedstawicieli wraz z innymi siedziałam w więzieniu. Za wiarę w lepszą Polskę zapłaciłam najwyższą cenę jaką kobieta może zapłacić.
Nic też dziwnego, że chciałabym aby ta moja osobista ofiara, jak i wszystkich innych, znanych i nieznanych, którzy „rzucali swe życie na stos” nie poszła na marne.
Chciałabym, aby Polską rządzili ludzie dobrzy, mądrzy, uczciwi, którzy nie splamili się kolaboracją z okupantem mojego kraju. Być może, że myśląc tak i czując, jestem politycznym dewiantem, ale teraz nie muszę się tej swojej inności bać. Za nieprawomyślność polityczną nie znajdę się w wiezieniu i nie stracę pracy. Jestem wdzieczna losowi za to, że mogę żyć nie czując tego lęku. Wiem też, że czy to się komuś podoba, czy też nie, ja mam prawo lubić swoich „dyplomatołków” bardziej aniżeli cudzych „dyplopachołków”, którzy niestety wciąż jeszcze mają zaszczyt reprezentować tę wartość, jaką dla wielu był i jest nasz kraj.

PS. Już po napisaniu tego tekstu pojawiła się w mediach informacja o korupcji posłów z PO. Nie do mnie należy ocenianie, czy informacja ta jest częścią przedwyborczej jatki, czy też nieszczęsnym zbiegiem okoliczności. Tak czy inaczej ludziom tym trzeba pomóc i nie zostawiać ich samym sobie. Każdy z nas ma prawo do traktowania go z szacunkiem i troską.

Elżbieta Szczepańska
Australia 17.10.2007

Elżbieta Szczepańska l. 56, psycholog - terapeuta, (torture and trauma therapist), antykomunistka, feministka, internowana, emigrant polityczny (1987),
działacz polityczny i społeczny, współzałożyciel Australijsko - Polskiego Towarzystwa Historycznego, Australijskiej Grupy Lustracyjnej, aktywista Amnesty Interantional, Free China, certyfikowana prześladowana politycznie (IPN), aktywnie uprawia lekkoatletykę, posiadaczka 103 medali, aktualna mistrzyni i wicemistrzyni Zachodniej Australii, rozwiedziona, córka Joanna.

_______________________________________________________


______________________________________________________

UWAGA!!! UWAGA!!! UWAGA!!!
Już niedługo:


Więcej szczegółów wkrótce...

Kliknij raz i masz zabawę na cały ekran!
____________________________________________________

Wszyscy spotykamy się na wiosennym PIKNIKU W PLUMPTON!!!


Kliknij na plakat - powiększy się!
______________________________________________________________

Uwaga! - Apel Elżbiety Szczepańskiej

http://www.replika.com.au/

WIDMO KABOTYNÓW KRĄŻY PO KRAJU - SOLIDARNOŚĆ Z BIRMĄ !!!!!

Trzeba być wyjątkowym politycznym kabotynem i moralnym mutantem, aby samemu będąc dyktatorem i autorem stanu wojennego, generałem wydającym rozkaz strzelania do swoich rodaków, przyzwalającym na mordowanie polskich księży i strzelanie do robotników, w sytuacji, gdy reżim polityczny innego państwa strzela do bezbronnego tłumu wyrażać atakowanym swoje poparcie.

Wraz z tymi kabotynami, pod opublikowanym w polskiej prasie apelem, podpisały się inne wygnane z pomagdalenkowego raju autorytety. W ich gronie znalazł się nie przypadkowo, znów rwący się do władzy i legendarnie już skompromitowany- cienki Bolek.
Dzieki apelowi „jesteśmy z Birmą” przykurzone autorytety usiłują się otrzepać ze wstydu sprzedania pod okrągłym stołem ideałów Solidarności i interesu polskiego narodu. Do tych politycznych egzorcyzmów w sposób godny najwyższej pogardy wykorzystano sytuację polityczną w Birmie.

http://www.rzeczpospolita.pl/news.rol?newsId=22679

Tak się składa, że od kilku lat wspieram działalność organizacji po nazwą Free China. Mieszkając w Melbourne brałam udział w wielu antykomunistycznych demonstracjach wraz z antykomunistami z Wietnamu i Korei, z mnichami z Tybetu i buddystami z Birmy. Zawsze w swojej polskiej więziennej koszuli i flagą Solidarności.

Birma jest krajem, w którym rządzi jeden z najbardziej brutalnych reżimów na świecie. W więzieniu osadzono legalnie wybranego przywódcę Aung San Suu Kyi, wprowadzono obowiązek pracy przymusowej i ośrodki odosobnienia.

We wtorek tysiące mnichów buddyjskich wyszło na ulice Rangunu.
Do protestujących przyłączyli się studenci i młodzież. W starciach zginęło dziesięć osób. Istnieje obawa, że dojdzie do przelewu krwi.

Aby do tego nie dopuścić, konieczne jest wystapienie z petycją do przewodniczącego Hu Jintao i Rady Bezpieczeństwa Organizacji Stanów Zjednoczonych.
Ponieważ polityczni przebierańcy byli szybsi, a rząd polski z takim poparciem dotychczas nie wystapił, zwracam się do wszystkich, którzy solidaryzują się z demonstrującymi w Rangunie o podpisanie się pod petycją LUDZI ZWYCZAJNIE SOLIDARNYCH.

http://www.avaaz.org/en/stand_with_burma/h.php/?cl=20622083

https://secure.avaaz.org/act/index.php?r=act

Zanim rycerze okrągłego stolu dali głos, mieliśmy zebranych 150.000 tysięcy podpisów. Dzisiaj jest ich 183.900. Pomóżcie nam zebrać 250.000 tysięcy.
Podajciete linki swoim przyjaciołom i znajomym.

Elżbieta Szczepańska- Australia
Uchodźca Polityczny, Antykomunistka
Amnesty International, Free China
28.09.2007
__________________________________________

REQUEST FOR RESPECT AND COMPASSION FOR PROTESTERS IN BURMA

Panie Lechu Wałęso,

Pozwalam sobie przesłać Panu tekst, który napisałam po opublikowaniu w polskiej prasie, podpisanego przez Pana listu, wyrażającego poparcie dla protestujących w Rangunie. http://www.rzeczpospolita.pl/news.rol?newsId=22679

Swoją ocenę tej akcji, noszącej znamiona politycznej prowokacji, zawarłam w tekście załączonym do niniejszej korespondencji, a zatytułowanym' Widmo kabotynów krąży po kraju". http://kworum.com.pl/article.php?uid=1199

Nadmieniam, że podpisanie tego listu przez Jaruzelskiego i Kiszczaka odziera z szacunku i godności uczestników tego protestu i deprecjonuje ich desperacką odwagę w walce, z rzadzącą w Birmie od 45 lat, wojskową dyktaturą.

Osobiście uważam, że gdyby Pan i inni sygnatariusze tego listu tak naprawdę wierzyli w to, co napisali, to wszyscy, jak jeden mąż powinni udać się do Rangunu i by tak, jak moi przyjaciele, stanąć na czele tłumu rzucającego kamieniami w uzbrojonych po zęby żołnierzy.

Może wówczas, miałby Pan wraz z innymi, szansę oberwać pałami a może nawet umrzeć, choć niekoniecznie jako bohater, ale jako człowiek, który próbował odkupić swoje winy wobec śmiertelnych ofiar stanu wojennego, oszukanych i przehandlowanych w Magdalence działaczy „niekonstruktywnej” opozycji i Solidarności oraz naszego kraju, za który milionych Polaków oddało swoje życie.

PS. Zdaję sobie sprawę, że żaden z sygnatariuszy tego listu nigdy w swoim życiu nie stał naprzeciw uzbrojonego po zęby ZOMO i nie odrzucał w ich stronę granatów z gazem łzawiącym. Chętnie podzielę się z sygnatariuszami-ochotnikami informacjami na temat techniki a nawet będę skłonna pożyczyć Panom parę rękawic z huty Baildon, które przywiozłam do Australii, na pamiatkę udziału w takich akcjach.

Będę wdzięczna również za poinformowanie mnie, do kogo konkretnie był ten list adresowany, w jakim języku został napisany i w jakiej formie oraz kiedy, tak naprawdę go wysłano.
Jako jedna z osób aktywnie uczestnicząca w akcji organizowania poparcia dla protestujących w Rangunie próbowałam, niestety, jak dotąd bez skutku, odszukać ten list w naszych korespondencjach. Podane przez Pana dodatkowe informacje mogą mi pomóc w jego odnalezieniu.









Z pozdrowieniami ale proszę mi wybaczyć, bez wyrazów szacunku
Elzbieta Anna Szczepanska
Elżbieta Anna Szczepańska /Australia 29.09.2007
_____________________________________________________